Rozważania na IV Niedzielę Wielkiego Postu

Zachęcamy do lektury rozważań, których autorem jest ks. prot. Jan Kojło.

W czwartą niedzielę Wielkiego Postu Cerkiew Prawosławny wspomina pamięć świętego Jana Klimaka.

Święty Jan Klimak urodził się około 570 roku, w rodzinie świętych Ksenofonta i Marii. W wieku 16 lat święty Jan przybył do monasteru na Górze Synaj, gdzie po czterech latach posłuszanija przyjął postrzyżyny mnisze. Po śmierci swego przewodnika duchowego święty wybrał samotne życie, udał się na pustynię Tola (koło Synaju), gdzie spędził 40 lat w ćwicząc się w milczeniu, modlitwie i poście.

W wieku 75 lat, święty Jan Klimak został wybrany ihumenem Monasteru na Synaju. Jednak po czterech latach zarządzania monasterem powrócił do życia pustelniczego. W wieku 80 lat odszedł do Pana.

Największy z ascetów – święty Jan Klimak – nie tylko osiągnął w swym życiu doskonałość duchową, napisał także „Drabinę do Raju” – klasyczny przewodnik życia duchowego. W „Drabinie” duchowa droga chrześcijanina przedstawiona jest jako stopniowe wspinanie się po szczeblach chrześcijańskiego życia. Kroki te tworzą swoistą drabinę, która prowadzi człowieka do Raju. Ascetyczny wysiłek wyrzeczenia się świata, walka z namiętnościami i oczyszczanie serca zostaje ukoronowane – według świętego Jana – przez miłość będącą ukoronowaniem cnót chrześcijańskich. Właśnie ostatni, trzydziesty szczebel drabiny, święty Jan Klimak określa mianem chrześcijańskiej miłości.

Z kolei osiemnasty rozdział „Drabiny do Raju” a zarazem 18-ty szczebel nazwany jest przez autora „brakiem wrażliwości”. Poświęcony jest on bardzo delikatnemu i trudnemu do wychwycenia stanowi duszy, który często nazywamy „duchowym samooszukiwaniem” albo „duchowym samozachwytem”. Rozdział ten, bardziej niż jakikolwiek inny pokazuje jak wielkim znawcą duszy – jej ran i słabości był święty Jan Klimak. W piękny sposób ukazuje on iż najlepszym sposobem na uzdrowienie duszy i uwolnienie jej ze słabości jest ścieżka pokuty i płaczu za grzechy.

„Brak wrażliwości to przytępienie zdolności odczuwania zarówno przez ciało, jak i przez duszę, a pojawia się ono w wyniku długotrwałej choroby, albo wskutek niedbalstwa.

Gdy takie niedbalstwo stanie się zwyczajem, przeradza się w rodzaj odrętwienia, w uporczywą zatwardziałość, która trwale przekształca serce na podobieństwo wody, spadającej na skałę kropla po kropli.

Owa nieczułość jest córką zarozumialstwa, jest potrzaskiem dla gorliwości, pętlą dla odwagi, niezrozumieniem dla współczucia, bramą rozpaczy, matką zapomnienia, rodzącą utratę Bożej bojaźni i znowu otępiałość duszy, zupełnie tak, jakby córka rodziła własną matkę.

Człowiek niewrażliwy jest głupim filozofem, egzegetą potępionym przez swoje własne słowa, uczonym, który zaprzecza samemu sobie, ślepcem, który innych uczy patrzeć. Mówi on o leczeniu ran, a nie przestaje czynić tego, co bardziej jeszcze je jątrzy. Narzeka on na swą chorobę, ale nie zaprzestaje jedzenia tego, co jest szkodliwe. Przemawiając, występuje przeciwko grzechom, ale sam pozostaje w nie uwikłany, a kiedy je popełnia, boleje nad samym sobą i w ogóle, nieszczęsny, nie wstydzi się swoich słów. Woła on: „Czynię źle”, a dalej wytrwale robi to samo. Swymi wargami modli się on przeciwko temu, zaś jego ciało o to zabiega. Z wnikliwością mówi on o śmierci, a żyje tak, jakby miał nigdy nie umrzeć. Biada on nad oddzieleniem duszy od ciała, a żyje w gnuśności tak, jakby sam był wieczny. Ma on usta pełne słów o umiarkowaniu, lecz stara się wieść życie smakosza. Czyta on o Sądzie i zaczyna się uśmiechać, albo o próżności, a czytając, własną próżność okazuje. Opowiada o tym, czego zdążył się nauczyć na temat czuwania i wkrótce zaczyna drzemać. Od modlitwy zaś, którą ma zwyczaj pochwalać, ucieka on jak od jakiejś zarazy. Cnotę posłuszeństwa obsypuje on błogosławieństwami, a pierwszy jest do tego, by okazać nieposłuszeństwo. Wychwala on tych, którzy zmagają się z przywiązaniem do jakichś spraw światowych, a sam nie wstydzi się wykłócać i walczyć o kawałek szmatki. Kiedy się rozgniewa, staje się zgorzkniały, a widząc się zgorzkniałym, znowu popada w gniew i w ten sposób dodaje grzech do grzechu. Objada się on, następnie jest mu przykro, a wkrótce znowu robi to samo. Błogosławi on ciszę, ale nie potrafi przestać o tym mówić. Naucza on o łagodności, ale często podczas tego uczenia, wpada w gniew. Kiedy już się opamięta, wzdycha i kiwa głową, ale wkrótce znów ulega swej namiętności. Potępia on śmiech, ale kiedy opowiada o lamentowaniu, uśmiecha się przy tym. Wobec innych gani on samego siebie za próżność, ale przyznaje się on do tego tylko po to, by zyskać sławę. Spogląda on na ludzi z namiętnością w oku, a mówi o czystości; kiedy przebywa w świecie, bardzo pochwala tych, którzy wybrali życie w samotności na pustyni, ale nie potrafi dostrzec jakiej łaski sam się pozbawia. Chwali on tych, którzy dają jałmużnę, ale sam biednych ma w pogardzie. Okazuje on wstyd z powodu tego wszystkiego, co czyni, ale nie chce się opamiętać, choć nie wydaje mi się, że nie byłby on do tego zdolny.” (Fragment 18-tego rozdziału „Drabiny do Raju”)

Najbardziej znany pisarz rosyjski – Fiodor Dostojewski – pisząc „Biesy” i „Braci Karamazow” ciągle miał pod ręką dzieła świętego Jana Klimaka, a „Drabinę do Raju” (którą nieustannie czytał) uważał za najdoskonalszą encyklopedię ludzkiej duszy.

Encyklopedia ta pozostaje aktualna po wsze czasy. „Drabina do Raju” spisana na prośbę uczniów świętego Jana dzisiaj służy nam jako przewodnik do osiągnięcia życia wiecznego. Nie zwlekajmy więc i sięgnijmy po nią, a bardzo możliwe, że stanie się jedną z najważniejszych książek w naszym życiu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *